widok ze szczytu Kopy Cwila na Ursynów Północny |
Tyle widzę tu par, tyle widzę tu par
Koncertowa, Wiolinowa, Koński Jar
A ja ciągle chodzę sam Historia to niewiarygodna
Koncertowa, Wiolinowa, Koński Jar
A ja ciągle chodzę sam Historia to niewiarygodna
Na Wiolinowej cień w oknie
I rozpoznaję właśnie ją
Która zniknęła za mgłą
Posłuchaj mnie, szczerze Ci powiem
Chcę z Tobą być na Ursynowie [1]
Ursynów - pierwsze w Polsce, eksperymentalne osiedle budowane techniką wielkiej płyty. Sztandarowa inwestycja epoki Gierka stała się inkubatorem tysięcy anegdot i historii zamieszkujących tu ludzi. Miejsce, w którym o numeracji poszczególnych budynków rozstrzygał chyba rzut kostką; osiedle będące dla odwiedzających symbolicznym terra incognita, zaś dla pierwszych mieszańców terra repromissionis. Jego plany powstały na początku lat 70., ale uroczystość wmurowania kamienia węgielnego pod budowę nastąpiła dopiero 25 października 1975 roku. Na plac budowy w szczerym polu, z majaczącą na horyzoncie ciemną plamą Lasu Kabackiego, zjechali ówcześni oficjele. Tak narodził się Ursynów Północny, pierwszy przyczółek osiedla, które w późniejszych latach sięgnęło odległego wówczas lasu.
Przytoczone we wstępie słowa są w istocie fragmentem piosenki skomponowanej i zaśpiewanej przez naszego barda - Krzysztofa Krawczyka, który zamieszkiwał przez pewien czas na osiedlu. Płyta z zaledwie dwoma utworami została wydana w 1981 roku. Była to mała czarna płyta, z piosenkami o wielkiej szarej płycie.
Kopa Cwila / fot. Iwona |
Osiedle dawniej szare i błotniste, następnie zielone, a obecnie pstrokate. Przyznam, że kiedy gremium redakcyjne zaproponowało spacer po tej dzielnicy, wiedziałem, że czeka mnie trudna wycieczka w przeszłość, do czasów beztroskiego dzieciństwa i pięknych wspomnień – urodziłem się bowiem i wychowałem na ulicy Wiolinowej 7. Po prawdzie, każdy z nas miał dzieciństwo i każde z tych wspomnień jest wyjątkowe i niepowtarzalne, więc aby nie brnąć w ckliwe wspominki i banalne anegdotki, wyruszyłem na stare śmieci z wierną kompanią, który służyła czystą chusteczką ilekroć oczy me zachodziły mgłą.
Zaczęliśmy od Kopy Cwila – ulubionego miejsca niegdysiejszych rozrywek. Latem rower i deskorolka, zimą... co tu dużo gadać. Ze szczytu roztacza się piękny widok. Na północy mamy Dolinkę Służewiecką z przepływającą przezeń „smródką” oraz osiedle Służew (nad Dolinką – a jakże), na zachodzie – okolony murem tor wyścigów konnych. Na wschodzie i południu, jak okiem sięgnąć – ursynowska wielka płyta. U podnóża Kopy znalazł też swoje miejsce wieloryb. A dokładniej, zbiornik wodny w kształcie wieloryba wytryskującego wodę. Obecnie jest suchy jak pieprz, a i wcześniej woda była tam tylko okresowo (głównie po ulewnych deszczach). Co prawda, na tyle długo, że zdążyłem sobie rozciąć tam nogę. Za tę sprawność zarobiłem trzy szwy.
Kiedy podmuchy wiatru stały się nie do zniesienia, zeszliśmy południowym stokiem i ruszyliśmy dalej uprzednio zaplanowaną trasą, która biegła ulicami Nutki, Koński Jar, Koncertowa, Wiolinowa, Pięciolinii, Puszczyka. Na tym obszarze znajdują się już nieco zapomniane ursynowskie rzeźby (w tym płaskorzeźby), które niegdyś stanowiły jasne punkty na mapie osiedla – przynajmniej dopóki nie było tu trawników, drzew i krzewów. Rzeźby te rozrzucone są między blokami niczym drobne monety ciśnięte bezładnie w piach. Skąd się wzięły i co przedstawiają? – oto jest zagadka.
Należy od razu zaznaczyć, że nie są to majestatyczne pomniki różnej maści „osobistości” – te znacznie bardziej nadawały się na wielkomiejskie place. Na pionierskim osiedlu, z dala od centrum miasta, pozwolono sobie na odrobinę surrealistycznego szaleństwa. Odrobinę, bo nie zabrakło też realizmu historycznego. Dzieła te są owocem pleneru rzeźbiarskiego zorganizowanego tu w 1977 roku. I tak, na Ursynowie zagościł choćby sławny Herkules wyobrażony w wapieniu, zmagający się w nieustającej walce z Anteuszem. Jest też paw dumnie strojący swoje pióra, para zakochanych splecionych na wieki w miłosnym uścisku, a także król zwierząt – Lew, a w zasadzie lwy strzegące szkoły na ulicy Puszczyka.
Najłatwiej jednak natrafić na znaną (i lubianą) rzeźbę „Chłopiec na koniu” stojącą na polanie pomiędzy blokami Końskiego Jaru / Nutki a Kopą Cwila. Jest ona (rzeźba) największa i najlepiej ze wszystkich wyeksponowana. Inne obrosły już mchem lub schowały się w gąszczu krzewów dzielących z nimi przestrzeń. Pod względem dewastacji, najgorzej w tym zestawieniu wypada „Honor i Ojczyzna” – najwyraźniej posiada zdolność adaptacji do zmieniających się realiów.
Jak wygląda ta osobliwa galeria, zobaczcie sami:
Kiedy podmuchy wiatru stały się nie do zniesienia, zeszliśmy południowym stokiem i ruszyliśmy dalej uprzednio zaplanowaną trasą, która biegła ulicami Nutki, Koński Jar, Koncertowa, Wiolinowa, Pięciolinii, Puszczyka. Na tym obszarze znajdują się już nieco zapomniane ursynowskie rzeźby (w tym płaskorzeźby), które niegdyś stanowiły jasne punkty na mapie osiedla – przynajmniej dopóki nie było tu trawników, drzew i krzewów. Rzeźby te rozrzucone są między blokami niczym drobne monety ciśnięte bezładnie w piach. Skąd się wzięły i co przedstawiają? – oto jest zagadka.
Należy od razu zaznaczyć, że nie są to majestatyczne pomniki różnej maści „osobistości” – te znacznie bardziej nadawały się na wielkomiejskie place. Na pionierskim osiedlu, z dala od centrum miasta, pozwolono sobie na odrobinę surrealistycznego szaleństwa. Odrobinę, bo nie zabrakło też realizmu historycznego. Dzieła te są owocem pleneru rzeźbiarskiego zorganizowanego tu w 1977 roku. I tak, na Ursynowie zagościł choćby sławny Herkules wyobrażony w wapieniu, zmagający się w nieustającej walce z Anteuszem. Jest też paw dumnie strojący swoje pióra, para zakochanych splecionych na wieki w miłosnym uścisku, a także król zwierząt – Lew, a w zasadzie lwy strzegące szkoły na ulicy Puszczyka.
Najłatwiej jednak natrafić na znaną (i lubianą) rzeźbę „Chłopiec na koniu” stojącą na polanie pomiędzy blokami Końskiego Jaru / Nutki a Kopą Cwila. Jest ona (rzeźba) największa i najlepiej ze wszystkich wyeksponowana. Inne obrosły już mchem lub schowały się w gąszczu krzewów dzielących z nimi przestrzeń. Pod względem dewastacji, najgorzej w tym zestawieniu wypada „Honor i Ojczyzna” – najwyraźniej posiada zdolność adaptacji do zmieniających się realiów.
Jak wygląda ta osobliwa galeria, zobaczcie sami:
Ryszard Stryjecki: „Rodzina” (wapień, Nutki) / fot. pg |
Władysław Trojan: „Jeździec na koniu” (Nutki/Kopa Cwila) / fot. Iwona |
Stefan Wierzbicki: „Gołąb” (wapień, Koński Jar 1) / fot. Iwona |
Edmund Majkowski: „Grajkowie” (1980, wypukłorzeźba Koński Jar 6) / fot. Iwona |
Marek Jerzy Moszyński: „Herkules walczący z Anteuszem” (wapień, Koncertowa 11) / fot. pg |
Edmund Majkowski: „My ze spalonych wsi” (płaskorzeźba, Wiolinowa 15) / fot. pg |
Edmund Majkowski: „Honor i Ojczyzna” (płaskorzeźba, Wiolinowa 15) / fot. pg |
Edmund Majkowski: „Honor i Ojczyzna” / fragment |
Stefan Wierzbicki: „Paw” (wapień, Wiolinowa 5) / fot. Iwona |
Ryszard Stryjecki: „Zakochani” (wapień, Pięciolinii 5) / fot. pg |
Marek Jerzy Moszyński: „Lwy” (wapień, Puszczyka 6) / fot. pg |
Ten pokaźny zbiór znajdował się tylko i wyłącznie na terenie Ursynowa Północnego. Podczas dalszej rozbudowy osiedla, przybywało już tylko bloków. Przypomniał sobie o tym poprzedni burmistrz Ursynowa, Piotr Guział, i w 35. rocznicę pierwszego pleneru, tj. w 2012 ogłosił konkurs na projekty rzeźb plenerowych, które miały pojawić się w innych częściach dzielnicy. I stało się! Ale o tym następną razą.
Piotr Gruchała
Piotr Gruchała
[1] Krzysztof Krawczyk, Znalazłem Ciebie na Ursynowie, Tonpress S-317, 1981.