Co dwie głowy to nie jedna



Wszelkie znaki na niebie i ziemi zwiastują rychłą wiosnę, ale uwaga!!! Nasza zima stała się bardziej kapryśna niż rodzima klasa polityczna. Nie chowajmy więc ciepłych kurtek, nie wiadomo czy jeszcze nie będą potrzebne. Tymczasem, to jednak wspaniały moment, aby nadrobić zaległości plenerowe i wspomnieć zapomnianą już może historię.

Ostatnim razem, podczas spaceru po Ursynowie Północnym, pisaliśmy o ustawionych tam rzeźbach (patrz: Chcę z Tobą być na Ursynowie), które były owocem pleneru rzeźbiarskiego urządzonego w 1977 roku.

W 2012 roku, w nawiązaniu do wydarzeń sprzed 35 lat, ówczesny burmistrz Ursynowa ogłosił konkurs, który miał wyłonić kolejne dzieła mające uświetnić powstające lawinowo parki w południowej części dzielnicy. 5 lipca 2012, jury konkursu wybrało 3 projekty (z 13 nadesłanych).

Były to:
  • „Rzeźba w parku” autorstwa Michała Frydrycha (Warszawa, Ursynów),
  •  Bez tytułu (dwie głowy) autorstwa Tomasza Górnickiego (Warka),
  • „Epoka” autorstwa Marcina Nosko (Kraków).
Do tej pory, dwie pierwsze z powyższej listy doczekały się realizacji. Korzystając z przepięknej pogody, wybrałem się na spacer sprawdzić czy jeszcze stoją. Ustawiono je w parku Przy Bażantarni, który rozciąga się pomiędzy ulicami KEN, Jeżewskiego, Przy Bażantarni i częściowo ulicą Rosoła.

„Rzeźba w parku” stoi tuż przy wejściu na teren od strony Alei KEN, manifestując tym samym swoją obecność każdemu spacerowiczowi. Jest niewątpliwie ciekawa w swej przewrotnej oczywistości, a także odrobinę zardzewiała – co jest, według autora, zgodne z pierwotnym zamierzeniem.

Michał Frydrych: "Rzeźba w parku"


O dwóch głowach znajdujących się nieopodal (bliżej Jeżewskiego) można powiedzieć więcej, nie są to bowiem głowy anonimowe. Przedstawiają oblicza dwóch polskich malarzy, Wojciecha Kossaka (1857-1942) i Juliana Fałata (1853-1929), którzy spotkali się na tym terenie przeszło sto lat temu, aby odbyć pojedynek na pistolety. Poszło doprawdy o błahostkę, choć z pewnością decyzja o pojedynku była wynikiem wcześniejszych sporów, a jeden nieostrożny gest przeważył szalę goryczy. Tę historię warto przypomnieć.

Tomasz Górnicki: Bez tytułu (dwie głowy)




Początków sporu obu panów należy szukać w ich wspólnym projekcie malarskim, jakim był obraz-panorama przedstawiający Napoleona nad Berezyną, gdzie podczas odwrotu spod Moskwy, Cesarz stoczył ciężki bój z nacierającą armią rosyjską. Płótno przeznaczone pod obraz miało, bagatela 15 metrów wysokości i 120 metrów obwodu!

„Berezyna”, Wojciech Kossak, Julian Fałat - fragmenty








To wielkie, w sensie dosłownym i artystycznym, dzieło powstało w niespełna dwa lata (grudzień 1894 – kwiecień 1896). Wojciech Kossak zajął się głównie wykonaniem postaci, natomiast Fałat – jako pejzażysta, był odpowiedzialny za szczegóły krajobrazu. Panowie mieli też na swych usługach armię pomocników. Stało się jednak to, czego należało się spodziewać. Skończonym obrazem zachwyciły się tysiące ludzi, którzy stale dopytywali, któż jest właściwie jego autorem. W grę wchodziły jeszcze - rzecz jasna - tantiemy. I na tym tle współautorzy zaczęli konkurować, kto namalował więcej, kto lepiej, kto ważniejszy fragment. Ponieważ kwestia była zasadniczo z kategorii tych nierozstrzygalnych, panowie zerwali wszelkie kontakty.

Spotkali się jednak w niedługim czasie na otwarciu gmachu Zachęty w 1900 roku. Tam doszło do zaognienia sytuacji. Jak w każdej dobrej historii, nie wiemy dokładnie kto kogo sprowokował. Według jednych źródeł Julian Fałat spoliczkował publicznie Kossaka, według innych, stojąc za plecami jedynie położył rękę na jego ramieniu w geście powitania. Jeszcze inne źródła mówią o tym, że to Kossak obraził dawnego przyjaciela nie odpowiadając na owo przywitanie. Fakty są jednak takie, że w dwa dni po tym zdarzeniu obaj panowie stanęli naprzeciw siebie uzbrojeni w pistolety. Szczęśliwie, honor obu został ocalony bez przelewu krwi.

W liście do żony, Wojciech Kossak relacjonował całe zdarzenie następująco:

"(...) Dzięki Bogu zesztywniałem i nie rzuciłem się na niego. Pomyśl, co by to było wobec tych Moskali i całej Warszawy, okropność pomyśleć. Wyleciałem zaraz i posłałem mu sekundantów (...). Przed godziną w Ursynowie strzelałem do niego, chybiłem (czego nie żałuję), a on nie chciał do mnie strzelać, tylko stał, jakby żądając śmierci. Ponieważ jeszcze dwa razy mogłem strzelać i on także, poprosiłem Olesia, aby go się zapytał, czy i nadal nie chce się bronić. - Nie! - odpowiedział. Na to ja rzuciłem pistolet na ziemię i powiedziałem sekundantom, że do bezbronnego strzelać nie mogę. Nie podawszy mu ręki, wsiadłem do karety (...) Panu Bogu miłosiernemu i sprawiedliwemu dziękuję z głębi duszy, że tak pięknie rzecz się skończyła". [1]

Z panoramą miał jednak mniej szczęścia. Mimo sukcesu artystycznego, nie znalazł się nikt kto zechciałby nabyć monumentalne dzieło. Przez kilka następnych lat, zwinięty obraz spoczywał w Krakowie, skąd w 1907 roku Kossak przewiózł je do swego warsztatu i pociął na fragmenty. Do dnia dzisiejszego zachowało się sześć z nich. Największa zachowana część powróciła do Krakowa - do tamtejszego Muzeum Narodowego.

Piotr Gruchała

[1] Wojciech Kossak, Listy do żony i przyjaciół (1883–1942), t. 1, oprac. Kazimierz Olszański, Wydawnictwo Literackie 1985, s. 590–592.