O tym jak pouczający może być spacer po Ogrodzie Saskim, nie trzeba nikogo wybitnie przekonywać, wszak ten chętnie dzieli się tajemnicami przeszłości, której był świadkiem. W ubiegłą sobotę jednak czas tam spędzony był szczególny, jako że właśnie w owym ogrodzie zorganizowano Narodowe Czytanie „Quo Vadis?” Henryka Sienkiewicza. Nie można powiedzieć, że byliśmy na czas, kiedy bowiem dotarliśmy do ogrodowej fontanny, Rzym już płonął. Zmuszeni byliśmy więc obserwować, wraz z innymi zgromadzonymi, to ponure przedstawienie. Historia poucza nas, że są takie miasta, którym na pewnym etapie swego rozwoju pisane było mierzyć się z pożogą. Te rzeczy najwyraźniej zapisane są w gwiazdach i nijak tego zmienić. Co do ludzi zaś, pewnym jednostkom przeznaczone jest tworzyć dzieła trwalsze niż spiż.
Powieść Sienkiewicza z marszu trafiła, już nie tylko na biblioteczne półki, ale do serc czytelników. Światowy rozgłos potwierdzają m.in. liczne tłumaczenia na języki obce, których część dokonano zaraz po pierwszym wydaniu zbiorczym w 1896 roku. Krótko mówiąc, powieść natychmiast weszła do kanonu gdzie figuruje po dziś dzień (ku uciesze gimnazjalistów). Przypomnijmy co mówił o klasyce jemu współczesny, Mark Twain:
Dodajmy jednak dla porządku: może i nie czytają, ale za to słuchają - czego dowodem sobotnia frekwencja w Ogrodzie Saskim.Klasyka to książki, które ludzie chwalą, ale których nie czytają.
W drodze powrotnej dostrzegliśmy uchylone drzwi Pałacu Krasińskich i sączące się z nich nikłe światło. Mijając uzbrojonego strażnika wkroczyliśmy z pewnym wahaniem na granitowe schody, ale nie odwróciliśmy się już. Weszliśmy do środka. Przekroczyliśmy, jak miało się okazać, próg świata który już nie istnieje. Świata, w którym nawet książki w Bibliotece Wilanowskiej* ustawiono na regałach zgodnie z porządkiem architektonicznym ówczesnej epoki. W parterze znajdowały się największe i najbardziej opasłe woluminy, które, niczym kolumny, podtrzymywały kondygnacje znajdujące się powyżej. Z każdym kolejnym piętrem zaś, książki kurczyły się odrobinę, celem zachowania właściwej proporcji tak, że na półkach najwyższych znajdowały się już tylko publikacje zbliżone rozmiarem do współczesnych wydań kieszonkowych.
__* kompletowana przez braci Potockich.
fragment Biblioteki Wilanowskiej braci Potockich |
W sali obok, skromne światło ślizgało się po bogatych zdobieniach tworząc bogatą i tajemniczą mozaikę półcieni. Ów mrok i nabożna cisza panująca w pomieszczeniach pałacu wzbudzała poczucie odosobnienia, potwierdzając wcześniejszą obserwację: oto podążyliśmy drogą Odysa, Eneasza i Dantego. Wkroczyliśmy do zaświatów pełni obaw, ale i nadziei odnalezienia odpowiedzi na nurtujące pytania. Nie spotkaliśmy Achilla, ni Oktawiana Augusta. Nie prowadził na Wergiliusz. A jednak wizyta była owocna, bowiem spotkaliśmy na miejscu braci Potockich, którzy pouczyli nas o potędze słowa, przemawiając do nas liczbą woluminów zgromadzonych w swej bibliotece. Lecz nade wszystko, spotkaliśmy samego Henryka Sienkiewicza, który znów mogąc coś powiedzieć, przekazał nam coś uniwersalnego. Pouczył na o potędze myśli.
Z zachwytem badaliśmy fragmenty rękopisu „Quo Vadis?”, które autor nam przedstawił. Jeśli ktoś spodziewał się pięknej kaligrafii (właściwej przecież tym czasom niedawnym), rozczaruje się. Na tych pożółkłych arkuszach papieru zapisanych brązowym atramentem, widać jak na dłoni ciężki proces tworzenia. Arkusze zapisane są pismem niezbyt wyraźnym, będącym niejako odbiciem gonitwy myśli, które kłębiły się wówczas w głowie autora. Nawet najświetniejsze pióro nie jest bowiem w stanie przegonić myśli. Mnóstwo w tym tekście skreśleń i niestarannych dopisków. Zabawne, doprawdy zabawne to i pocieszne, że dokładnie tak samo wyglądają notatki nas wszystkich (jeśli ktoś jeszcze ośmiela się na taki wysiłek, by pisać ręcznie). Różnica jednak nie leży w formie, a w treści. Oto bowiem, ta cieniutka jak szpilka stalówka, niczym encefalograf, w szybkich i nieco chaotycznych ruchach (właściwych temu urządzeniu), za pomocą jednego tylko koloru, odmalowała nam wielobarwny i wielopoziomowy świat starożytnego Rzymu. Ta cienka jak szpilka stalówka, w rękach Sienkiewicza, była jedynym punktem styku idei ze światem materialnym. Myśl ludzka, przekracza wszelkie bariery!
PG, zdjęcia: Iwona
PG, zdjęcia: Iwona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz