sobota, 31 grudnia 2016

Karnawał w dawnej Warszawie

"Obrazki karnawałowe" - rysunek Ksawerego Pillatiego, zamieszczony w tygodniku "Kłosy", styczeń 1879 r.
Karnawałowe szaleństwo czas zacząć! Witamy hucznie nowy rok, żegnając się z poprzednim na dobre. My jednak jeszcze na chwilę obejrzymy się za siebie, w czasy młodości naszych dziadków i pradziadków. Zajrzyjmy jeszcze na moment na salony dawnej Warszawy, by przyjrzeć się XIX- i XX-wiecznym zabawom karnawałowym.

W dawnej Polsce karnawał, zwany „zapustami”, wiązał się przede wszystkim z wielkimi ucztami i biesiadami. Dopiero w XVII w. za władania Sasów publiczne bale, zwane redutami, trafiły do Warszawy. Organizowane były w wynajętych pałacach: Radziwiłłowskim, Jabłonowskich i innych, ale najpopularniejsze odbywały się u niejakiego Salvatora w domu 105 przy ul. Piekarskiej. Prywatne bale i zabawy odbywały się zazwyczaj tylko przy okazji uroczystości państwowych. Dopiero w XIX wieku narodził się prawdziwy warszawski karnawał, zapoczątkowany przez oficerów francuskich rezydujących w stolicy jeszcze za czasów Księstwa Warszawskiego - nawet Antonio Corrazzi stawiając gmach Teatru Wielkiego w latach 1825-1833 zaprojektował na ten cel specjalne sale redutowe. To wtedy ustalony został także ostatecznie okres karnawału – od Nowego Roku do Popielca. Większość bali odbywało się w soboty i wigilie świąt, a ich organizacja była nie lada wyzwaniem.

Najhuczniej balowano oczywiście w Warszawie. Wiadomo, stolica! Bolesław Prus w swoich Kronikach pisał: „Nie ma domu, w którym by od dziesiątej wieczór do ósmej rano nie drżały ściany i podłogi; nie ma cukierni, w której subiekci i chłopcy nie uginaliby się pod brzemieniem obstalowanych pączków. Nie ma właścicielki magazynu strojów damskich, której na klęczkach nie błagano by o kredyt…”. W XIX wieku największe bale sylwestrowe urządzano w Resursie Obywatelskiej i w Resursie Kupieckiej. Nieco później słynne stały się także urządzane przez Wioślarzy w dawnym pałacu Bielińskich na Królewskiej, a potem w własnej siedzibie – w gmachu Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego na Foksalu oraz bal w Ratuszu. Mniej wytwornie było na „Złotej Sali” na Ogrodowej, „Pod trzema koronami” na Żelaznej czy „Pod Murzynkiem” na Rynku Starego Miasta. Bale stały się idealną okazją do szukania ożenku, co przyciągało do Warszawy wielu okolicznych ziemian i bogatą burżuazję z pannami na wydaniu (zobacz: „Gołe panny, czyli karnawał w Warszawie”). 


W archiwach Stolicy: warszawskiego tygodnika ilustrowanego znajdziemy taki oto opis dawnych bali: „W miarę napływania gości roznoszono na tacach herbatę, kawę i petitfoury. W pokoju przeznaczonym na palarnię stały tace z kanapkami, koniak, nalewki, w innym zastawiano słodki bufet z obowiązkowymi stosami chrustu i pączków, owocami, kruszonem i oranżadą. Kolację podano między dwunastą a drugą, barszcz i bigos nad ranem”. Przeważały bufety zimne z mięsami, rybami, tortami, kompotami, lemoniada dla pań i winem dla panów.

Dalej czytamy: „Kiedy zebrała się już większość gości – pan domu i wodzirej przedstawiali młodych ludzi paniom. Z uderzeniem pierwszych taktów wodzirej z przypiętą kokardą komenderował: ‘panowie proszą panie do walca’, skłaniając się przed panną domu, z którą bal otwierał. Ów pierwszy walc trwał zazwyczaj około godziny, później następował kontredans, drugi walc i mazur. Po mazurze muzyka grała poloneza i to było hasłem do kolacji, do której udawano się parami. Po kolacji kotylion, kujawiaki i oberki, wreszcie błękitny walc, do którego zapraszały panie i biały mazur z najwytrwalszymi”. Taniec był obowiązkiem towarzyskim, od którego nie było żadnych wyjątków, bez względu na wiek, płeć czy tuszę. Nietańczących wyśmiewano bowiem, że przyszli tylko na bufet. :)


Wśród studentów i średnich urzędników królowały bale składkowe (dzisiejsze domówki), gdzie wybierano lokal z fortepianem lub pianinem, a zamiast wódki serwowano kanapki i herbatę. Modne stały się także płatne bale dobroczynne, połączone ze zbiórką na sieroty, niepełnosprawnych i chorych. Wynajmowano salę i organizowano składkowy bufet, wysyłano zaproszenia, na które nie można było nie odpowiedzieć. Komitet złożony z najważniejszych pań z towarzystwa dbał o to, aby śmiałków nie stawiających się na bal spotkały odpowiednie sankcje towarzyskie. 


Z czasem do redut, bali prywatnych i dobroczynnych dołączyły również: bale oficjalne z udziałem członków zarządu i dyplomacji, bale korporacji i zrzeszeń akademickich, bale związków i stowarzyszeń artystycznych i społecznych. W okresie międzywojennym powodzeniem cieszyły się doroczne bale kostiumowe „Warszawa swojej Politechnice” oraz w Akademii Sztuk Pięknych na Wybrzeżu Kościuszkowskim. Sale wynajmowano także w hotelu Europejskim i Bristolu czy pałacu Prezydium Rady Ministrów na Krakowskim Przedmieściu. Powoli jednak wystawne bale wyparte zostały przez dansingi oraz kolacje w eleganckich restauracjach z orkiestrami (np. w „Kameralnej” przy ul. Filtrowej 83, w „Calipso” przy Rakowieckiej 39 czy „Amice”). 


Tak w skrócie wyglądał karnawał w dawnej Warszawie, której bale i wystawne uczty stały się tłem opowieści niejednego powieściopisarza. W skrócie, bo nie może być przecież wątpliwości, że materiału starczyłoby na niejeden film kostiumowy z doborową obsadą.

is

Na podstawie:
„Karnawał warszawski”, Stolica: warszawski tygodnik ilustrowany, nr 53, 1967 r.
Tyszkiewicz Renedyki „Karnawały warszawskie”, Stolica: warszawski tygodnik ilustrowany, nr 51/52, 1955

Ilustracje: 
Stolica: warszawski tygodnik ilustrowany, nr 51/52, 1955
Mazowiecka Biblioteka Cyfrowa - Ilustracje w prasie XX wieku 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz