Na rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego uraczono mieszkańców różowymi balonikami, watą cukrową i powiedzeniem, że wolność nie jest dana raz na zawsze. Następnie oddano kilka salw, złożono wieńce, pośpiewano, a nazajutrz wszyscy rozeszli się do domów. Tymczasem dziś dopiero przypada rocznica jego zakończenia (akt kapitulacji podpisano w nocy z 2 na 3 października 1944 roku), a wniosków wciąż brak. Nie ma natomiast kłopotu ze znalezieniem klocków dla dzieci - zbuduj sobie barykadę.
Cóż, i bez tego wiemy, że kondycja dyskusji o Powstaniu dawno utknęła w martwym punkcie. Podkreślam, że chodzi o dyskusję, a nie o bezmyślną krytykę. W tych głosach sceptyków, którym udało się przebić, nie jest podważana sama słuszność Powstania (nikt nie ma wątpliwości, że walczyliśmy w słusznej sprawie), tylko rażące zaniedbania przy jego organizacji, fatalnie dobrany czas jego wybuchu, kurczowe trzymanie się raz powziętej decyzji oraz - to za co zawsze pokutujemy - wiara, że inni pomogą. Zaznaczam też, że głosy krytyczne, z którymi i ja się spotkałem, ograniczone są do ścisłego dowództwa AK (było nie było, odpowiedzialnych za powzięcie dycyzji), a nie szeregowych żołnierzy - to warto podkreślić, aby przypadkiem nie spotkać się z zarzutem bezczeszczenia pamięci.
Według mojej oceny, sprawą, która tę dyskusję utrudnia jest całkowita i niezaprzeczalna mitologizacja Powstania. Doprawdy, o tym, że tragiczne wydarzenia sprzed 70 lat weszły w sferę mitu, widać gołym okiem, o czym z dumą ogłaszają apologeci tegoż zrywu - co zrozumiałe o tyle, że w dużej części są odpowiedzialni za tę mitologizację. Jednakże mity mają to do siebie, że nie podlegają weryfikacji. Mitów się nie podważa, w mity się wierzy - to pierwszy problem.
Jest oczywiste, że tego co wydarzyło się naonczas w Warszawie, zmienić nie możemy, jednak ważkie wydarzenia historyczne charakteryzują się tym, że poza konsekwencjami natychmiastowymi, niosą ze sobą także konsekwencje długofalowe, a te mogą w dalszej perspektywie znów zadziałać na niekorzyść. I tu pojawia się drugi problem, tj. brak w głównym nurcie rzeczowej analizy (również w szerszym kontekście historycznym), i umiejętności wyciągania wniosków. A należałoby takie zabiegi przeprowadzić, bo czyż można lepiej uczcić pamięć poległych? Myślę też, że sztuka przyznania się do błędu jest na swój sposób miarą dojrzałości. Co więcej, przysłowie ludowe mówi, że na błędach należy się uczyć. Po co? Oczywiście po to, by ich stale nie powtarzać.
W jednej z książek Aleksandra Bocheńskiego znalazłem interesującą, z punktu widzenia naszego zagadnienia, listę błędów. Spójrzmy więc:
1) Niezdolność do przewidywania, brak przewidywania skutków swoich pociągnięć - niechęć do pracy etapami.
2) Skrajna naiwność i brak przewidywania reakcji poszczególnych mocarstw.
3) Nieliczenie się ze stosunkiem sił własnych do sił przeciwnika.
4) Charakterystyczna wiara w "wierność" [sojuszników]*,
5) stąd idące zaniedbanie gotowania sił własnych.
6) Fatalnie wybrany moment rozprawy.
7) Na końcu apoteoza bohaterstwa wyczynów swego obozu w przeszłości i negowanie jakichkolwiek nawet najbardziej oczywistych doświadczeń, płynących ze stałego powtarzania tych samych błędów. [1]
Treść licznych monografii poświęconych Powstaniu Warszawskiemu, niestety potwierdza słuszność powyższej listy. Jest jednak rzeczą niesłychaną, że te siedem gorzkich punktów zostało sformułowanych przed wybuchem Powstania Warszawskiego (sic!). Wspomnianą wcześniej książkę, której tytuł brzmi "Dzieje głupoty w Polsce", pisał Aleksander Bocheński w czasie okupacji, a owa lista jest skrótową analizą upadku Powstania Listopadowego oraz Styczniowego.
Cóż więc sprawiło, że na przestrzeni prawie 120 lat kilkukrotnie powtórzyliśmy dokładnie te same błędy? Czy aby nie ta bezkrytyczna mitologizacja? Wiemy, że XIX-wieczne zrywy narodowe były niezwykle hołubione w II Rzeczypospolitej - co samo przez się jest najzupełniej zrozumiałe, jednak wyraźnie widać, że zabrakło w 20-leciu międzywojennym rzetelnej dyskusji o minionych powstaniach. W mojej ocenie, brakuje jej i teraz, w odniesieniu do Powstania Warszawskiego. Czy jesteśmy gotowi na kolejne déjà vu? Czyż nie przerabiamy na nowo punktu nr 7?
fot. z archiwum autora |
Walka o wolność jest rzeczą ze wszech miar słuszną. Jeśli więc - uchowaj Boże - przyjdzie nam jeszcze kiedyś o nią walczyć, zróbmy to jak należy, pamiętając, że między odwagą a brawurą jest wyraźna różnica. Nikomu nie trzeba więcej ofiar niż to konieczne. A tych, według ostatnich szacunków, w trakcie Powstania było ponad 140 000. I cóż współczesnym mówi ta liczba? Niestety niewiele. Jest wyłącznie znakiem graficznym z kilkoma zerami, którym posługujemy się w dyskusjach i zestawieniach statystycznych. "Wybornym" przykładem może być fragment lipcowego wywiadu z dyrektorem Muzeum Powstania Warszawskiego, Janem Ołdakowskim, który skwitował liczbę ofiar zdaniem, cytuję: "Straty są więc na szczęście [podkreślenie moje] nieco mniejsze, niż dotąd szacowano".[2] Zrzucam to na karb roztargnienia.
Wystarczy jednak przyjrzeć się dowolnej fotografii z tamtego okresu, przedstawiającej choćby jedną ofiarę i już nasza percepcja się zmienia. Widzimy poszarpane lub zwęglone zwłoki i po plecach przechodzi dreszcz, a do oczu napływają łzy. Mówi się, że jedno zdjęcie warte jest więcej niż tysiąc słów. W tym wypadku zaryzykuję twierdzenie, że zdjęcie warte jest więcej niż 140 000 słów. To cena za dziejowe roztargnienie.
70 lat już za nami, uczmy się więc, czytajmy, analizujmy, dyskutujmy, ale koniecznie zdroworozsądkowo. Możemy być pewni, że honor, męstwo oraz poświęcenie walczących i cywilów nie ucierpią. Te już na stałe zapisały się złotymi zgłoskami w naszej historii.
_____
* na potrzeby niniejszego artykułu pozwoliłem sobie wprowadzić tę jedną modyfikację. W oryginale, zamiast wyrazu "sojuszników", znajduje się wyraz "Francji".
[1] Aleksander Bocheński, Dzieje głupoty w Polsce, Czytelnik, Warszawa 1988, s. 170.
[2] Najpiękniejsza Twarz Polski - wywiad z Janem Ołdakowskim, Tygodnik "W sieci", nr 30 (21-27 lipca 2014), s. 39.
Wybrane publikacje, z którymi warto się zapoznać:
* na potrzeby niniejszego artykułu pozwoliłem sobie wprowadzić tę jedną modyfikację. W oryginale, zamiast wyrazu "sojuszników", znajduje się wyraz "Francji".
[1] Aleksander Bocheński, Dzieje głupoty w Polsce, Czytelnik, Warszawa 1988, s. 170.
[2] Najpiękniejsza Twarz Polski - wywiad z Janem Ołdakowskim, Tygodnik "W sieci", nr 30 (21-27 lipca 2014), s. 39.
Wybrane publikacje, z którymi warto się zapoznać:
- Geneza Powstania Warszawskiego 1944 - dyskusje i polemiki
- Powstanie Warszawskie, Lesław M. Bartelski
- Warszawa 1944 - Tragiczne Powstanie, Alexandra Richie
- Powstanie '44 - Norman Davies
- Pamiętnik z Powstania Warszawskiego, Miron Białoszewski
- Powstanie Warszawskie - Władysław Bartoszewski
fot. z archiwum autora |