W drugiej części opowieści o Warszawskim Towarzystwie Muzycznym skupimy się na latach międzywojennych, podczas których udało się utrzymać wagę przedsięwzięcia, i które skutkowały kilkoma spektakularnymi sukcesami.
Po długich i niespokojnych latach wojny, która przetoczyła się przez polskie ziemie, odrodzona Rzeczpospolita przystąpiła do odzyskiwania swej tożsamości. Do kraju powracali ci, których zabory i wojna zmusiły do emigracji. Odradzały się instytucje, urzędy oraz organizacje społeczne. Nowe otwarcie dotknęło również działaczy skupionych wokół Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego.
Jednak Towarzystwo wznawiało działalność dość rachitycznie. Można spekulować, że nowa rzeczywistość odrobinę zaskoczyła działaczy. O ile do tej pory, tj. w czasie zaborów, zmagano się z przeszkodami natury administracyjnej czy finansowej, po wojnie przyszedł kryzys ideowy. Paradoksalnie, brak przeciwnika, wobec którego budowano długofalową strategię, pomieszał szyki Towarzystwa. Przede wszystkim, nie wiedziano, jakie dokładnie kierunki dalszego rozwoju należy wytyczyć. Minęło dobrych kilka lat, nim członkowie otrząsnęli się z marazmu. Dość powiedzieć, że działalność koncertową wznowiło WTM dopiero w sezonie 1928/29 (!), w dodatku w dość skromnym zakresie.
Niemniej jednak, starano się przede wszystkim działać. Pierwszy dobry omen objawił się już w roku 1919, w którym to Szkoła Muzyczna, będąca przecież przybudówką Towarzystwa, otrzymała uprawnienia szkoły wyższej oraz patrona - Fryderyka Chopina. Stanowisko dyrektora placówki (a jednocześnie WTM) wciąż piastował Bolesław Domaniewski - przypomnijmy: od 1906 roku. Program i metody nauczania były dość nowoczesne, toteż chętnych do nauki było wielu. Głównymi były klasy fortepianu i skrzypiec - to znamienne, te dziedziny bowiem przyczynią się w późniejszych latach do kolejnych sukcesów placówki. Wychowankami byli m.in. Róża Etkin, Olga Iliwicka, Bolesław Woytowicz, Jakub Kalecki, skrzypkowie: Henryk Szerynga, Szymon Goldberg, Ida Haendel.
Z rozmachem rozpoczęto cykl dorocznych koncertów wychowanków szkoły (na ogół w gmachu Filharmonii). Występy te cieszyły się dużym zainteresowaniem publiczności. Co więcej, prasa również była przychylna. Z czasem zapewniono również wymienne koncerty laureatów szkół muzycznych polskich i zagranicznych, co pozwoliło na bezcenną wymianę doświadczeń oraz na zdobycie "otrzaskania" estradowego. Dzięki sukcesom, w roku 1924 można było otworzyć pierwszą filię Szkoły w Radomiu. Jej kierownictwo objął Maciej Glogier.
Po śmierci Bolesława Domaniewskiego (1925), na stanowisko dyrektora szkoły oraz WTM delegowano Witolda Maliszewskiego. Był to, jak miało się okazać, czas przełomowy. W tym właśnie roku, prof. Jerzy Żurawlew wystąpił z inicjatywą, która przerosła najśmielsze oczekiwania zarówno samego pomysłodawcy, jak i organizatorów oraz publiczności. Mowa o Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina. Dziś trudno w to uwierzyć, ale w tamtym czasie, muzyka tego kompozytora nie była tak popularna, jak dziś. Co więcej, w niektórych kręgach uważano ją wręcz za "chorobliwą i zbyt marzycielską". Ów konkurs, miał na celu m.in. zmianę tego podejścia. Pomimo licznych przeszkód organizacyjno-finansowych, konkurs doszedł do skutku. Możliwe, że dzięki uporowi (i pieniądzom) jednego z członków zarządu WTM, Henryka Rewkiewicza, który jasno zadeklarował, że ewentualne straty pokryje z własnej kieszeni. Ostatecznie do tego nie doszło, a w dodatku z pomocą finansową pospieszyły Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.
Od początku było jasne, że organizacją konkursu powinna zająć się Szkoła Muzyczna (im. Fryderyka Chopina). I tak, po niespełna dwóch latach od pojawienia się pomysłu, impreza stała się faktem i od razu przeszła do historii. Pierwsza edycja odbyła się w dniach 23-30 stycznia 1927 roku. Wzięło w nim udział 26 pianistów z 9 krajów*. Na podium znaleźli się kolejno: Lew Oborin (ZSRR), Stanisław Szpinalski (Polska) oraz Róża Etkin (Polska) - absolwentka Szkoły Muzycznej im. F. Chopina. Jury konkursu składało się wówczas wyłącznie z Polaków, tym samym dając Polsce niejako monopol na interpretację dzieł Chopina. Konkurs chwalono, głównie ze względu na wysoki poziom artystyczny oraz niezwykle sprawną organizację. Pojawił się pomysł, aby imprezę organizować cyklicznie, co 5 lat. I tak, idea, którą powołał do życia prof. Jerzy Żurawlew, a którą wprowadzono w życie staraniem Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego, trwa do dnia dzisiejszego. Już za kilka dni, tradycyjnie w salach Filharmonii Warszawskiej, rozpoczną się koncerty kolejnej, XVII edycji Konkursu Chopinowskiego, w którym weźmie udział aż 15 Polaków (łącznie zakwalifikowało się 84 pianistów).
Sukces I edycji konkursu sprawił, że działalność Towarzystwa ożywiła się na krótki czas. Rozpoczęto regularne koncerty. Niestety, pomimo początkowego zapału, ich częstotliwość malała z każdym kolejnym rokiem począwszy od 1928. W tym czasie kierownictwo Towarzystwa oraz Szkoły powierzono Adamowi Wieniawskiemu (bratankowi Henryka i Józefa Wieniawskich), ale i on nie zdołał odwrócić tej tendencji. Dodajmy też, że w początku lat 30 Towarzystwo miało już nie lada konkurencję - poza Filharmonią Narodową, koncerty organizowały także następujące podmioty: Stowarzyszenie Miłośników Muzyki Dawnej, Towarzystwo Muzyki Współczesnej czy Organizacja Ruchu Muzycznego (ORMUZ).
Nic jednak nie mogło przyćmić sukcesu konkursu Chopinowskiego. Zgodnie z przyjętym harmonogramem, kolejna jego edycja odbyła się w roku 1932, w dniach 6-24 marca. Spośród blisko 200 zgłoszeń, do konkursu głównego zakwalifikowało się 70 pianistów z 19 krajów. Tym razem, jury umiędzynarodowiono. Laureatami zostali: Aleksander Uniński (Francja), Imre Ungar (Węgry) oraz Bolesław Kon (Polska). Wisienką na torcie II edycji konkursu była obecność kompozytora Maurice Ravela, którego uczyniono gościem honorowym. Nie można wykluczyć, że powstały w roku 1934 konkurencyjny Instytut Chopinowski, zawdzięcza swoje istnienie Warszawskiemu Towarzystwu Muzycznemu i jego konkursom Chopinowskim.
Tymczasem Adam Wieniawski, zachęcony sukcesem II edycji, postanowił zorganizować w podobnej formule koncert skrzypcowy im. Henryka Wieniawskiego - honorując w ten sposób swego stryja. Dopiął swego, już 3 marca 1935 roku odbyły się bowiem przesłuchania do Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego imienia Henryka Wieniawskiego. Podajmy nazwiska zwycięzców: Ginette Neveu (Francja), David Ojstrach (ZSRR) oraz Henry Temianka (Wielka Brytania).
Już w tym czasie, chlubą Towarzystwa była jego biblioteka, w której
zgromadzono pokaźną liczbę pamiątek, dokumentów oraz dzieł wybitnych
polskich kompozytorów, w tym: Stanisława Moniuszki, Mieczysława Karłowicza, Zygmunta Noskowskiego, Fryderyka Chopina. Pomimo tego, dało się odczuć, że punkt ciężkości przesuwa się powoli z WTM na Szkołę - ta organizowała konkursy, rozszerzała działalność (w
1934 r. otwarto filię w Warszawie, przy ulicy Wileńskiej 15. W kolejnych latach powstały następne - na Żoliborzu i Mokotowie), a przede wszystkim kształciła wspaniałych muzyków, podczas gdy poszczególne sekcje WTM wegetowały. Wyjątkiem była powstała w roku 1936 sekcja Laureatów Wyższych Szkół Muzycznych, zwana później sekcją Pomocy Młodym Muzykom. Jej członkowie mieli za zadanie organizować koncerty muzyków związanych z WTM. Największe
ich nasilenie w sezonie 1938/39.
Potwierdzeniem hegemonii szkoły był, ostatni przed wojną, III konkurs Chopinowski. Odbył się w dniach 27 lutego - 13 marca 1937 i przebił sukcesy poprzednich edycji. Odnotowano kolejny wzrost liczby zgłoszeń. Ostatecznie, zakwalifikowało się doń 80 pianistów z 21 państw. Niespodzianką było przyznanie pierwszego miejsca, ex aequo, dwójce pianistów ze Związku Radzieckiego - Jakubowi Zakowi oraz Rosie Tamarkinie. Na miejscu trzecim uplasował się reprezentant Polski, Witold Małcużyński. W trzech kolejnych konkursach Polacy znajdowali się w pierwszej trójce.
Niestety, wojna po raz kolejny przerwała pasmo sukcesów WTM. W Warszawie częściej słyszano już odgłosy sztukasów i zrzucanych przezeń bomb niż dźwięki polskiej muzyki. Jedynie Szkoła Muzyczna (po raz kolejny) nie zaprzestała swej działalności. Funkcjonowała ona oficjalnie aż do roku 1942 (!), na przekór wojnie i straszliwej okupacji.
Zajęcia prowadzono w ocalałym z wrześniowych bombardowań skrzydle Filharmonii Warszawskiej. A kiedy władze niemieckie wydały zakaz prowadzenia zajęć, naukę kontynuowano, jak gdyby nigdy nic, w domach profesorów i uczniów. Kres tej niezłomnej działalności przyniosło dopiero Powstanie Warszawskie. Narodowego zrywu nie przetrwały również wspaniałe zbiory biblioteki WTM (znajdujące się wówczas w bibliotece Krasińskich na ulicy Okólnik). Co prawda, dzięki osobistemu zaangażowaniu ówczesnego kustosza Adama Chromińskiego oraz jednego z absolwentów Szkoły Muzycznej, Czesława Szenka, udało się zabezpieczyć korespondencję Chopina, Moniuszki i kilka innych znaczących druków. To jednak ułamek tego, co znajdowało się w zbiorach.
Jest rzeczą niebywałą, że kiedy Europa trwała jeszcze w wojennej pożodze, wczesną wiosną 1945 roku, Szkoła Muzyczna po raz kolejny wznowiła działalność (!). Ponieważ lewobrzeżna Warszawa znalazła się w całkowitej ruinie, zajęto ciasne sale dawnej filii przy ulicy Wileńskiej 15. A więc, po raz kolejny Towarzystwo wychodziło z wojennej zawieruchy pokiereszowane i po raz kolejny zmuszone do potężnej reorganizacji i znalezienia swojego miejsca w nowym świecie. Jak sobie poradzono w nowej rzeczywistości? Na to pytanie odpowiemy w kolejnej odsłonie.
PG
Jednak Towarzystwo wznawiało działalność dość rachitycznie. Można spekulować, że nowa rzeczywistość odrobinę zaskoczyła działaczy. O ile do tej pory, tj. w czasie zaborów, zmagano się z przeszkodami natury administracyjnej czy finansowej, po wojnie przyszedł kryzys ideowy. Paradoksalnie, brak przeciwnika, wobec którego budowano długofalową strategię, pomieszał szyki Towarzystwa. Przede wszystkim, nie wiedziano, jakie dokładnie kierunki dalszego rozwoju należy wytyczyć. Minęło dobrych kilka lat, nim członkowie otrząsnęli się z marazmu. Dość powiedzieć, że działalność koncertową wznowiło WTM dopiero w sezonie 1928/29 (!), w dodatku w dość skromnym zakresie.
Niemniej jednak, starano się przede wszystkim działać. Pierwszy dobry omen objawił się już w roku 1919, w którym to Szkoła Muzyczna, będąca przecież przybudówką Towarzystwa, otrzymała uprawnienia szkoły wyższej oraz patrona - Fryderyka Chopina. Stanowisko dyrektora placówki (a jednocześnie WTM) wciąż piastował Bolesław Domaniewski - przypomnijmy: od 1906 roku. Program i metody nauczania były dość nowoczesne, toteż chętnych do nauki było wielu. Głównymi były klasy fortepianu i skrzypiec - to znamienne, te dziedziny bowiem przyczynią się w późniejszych latach do kolejnych sukcesów placówki. Wychowankami byli m.in. Róża Etkin, Olga Iliwicka, Bolesław Woytowicz, Jakub Kalecki, skrzypkowie: Henryk Szerynga, Szymon Goldberg, Ida Haendel.
Z rozmachem rozpoczęto cykl dorocznych koncertów wychowanków szkoły (na ogół w gmachu Filharmonii). Występy te cieszyły się dużym zainteresowaniem publiczności. Co więcej, prasa również była przychylna. Z czasem zapewniono również wymienne koncerty laureatów szkół muzycznych polskich i zagranicznych, co pozwoliło na bezcenną wymianę doświadczeń oraz na zdobycie "otrzaskania" estradowego. Dzięki sukcesom, w roku 1924 można było otworzyć pierwszą filię Szkoły w Radomiu. Jej kierownictwo objął Maciej Glogier.
Po śmierci Bolesława Domaniewskiego (1925), na stanowisko dyrektora szkoły oraz WTM delegowano Witolda Maliszewskiego. Był to, jak miało się okazać, czas przełomowy. W tym właśnie roku, prof. Jerzy Żurawlew wystąpił z inicjatywą, która przerosła najśmielsze oczekiwania zarówno samego pomysłodawcy, jak i organizatorów oraz publiczności. Mowa o Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina. Dziś trudno w to uwierzyć, ale w tamtym czasie, muzyka tego kompozytora nie była tak popularna, jak dziś. Co więcej, w niektórych kręgach uważano ją wręcz za "chorobliwą i zbyt marzycielską". Ów konkurs, miał na celu m.in. zmianę tego podejścia. Pomimo licznych przeszkód organizacyjno-finansowych, konkurs doszedł do skutku. Możliwe, że dzięki uporowi (i pieniądzom) jednego z członków zarządu WTM, Henryka Rewkiewicza, który jasno zadeklarował, że ewentualne straty pokryje z własnej kieszeni. Ostatecznie do tego nie doszło, a w dodatku z pomocą finansową pospieszyły Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.
Od początku było jasne, że organizacją konkursu powinna zająć się Szkoła Muzyczna (im. Fryderyka Chopina). I tak, po niespełna dwóch latach od pojawienia się pomysłu, impreza stała się faktem i od razu przeszła do historii. Pierwsza edycja odbyła się w dniach 23-30 stycznia 1927 roku. Wzięło w nim udział 26 pianistów z 9 krajów*. Na podium znaleźli się kolejno: Lew Oborin (ZSRR), Stanisław Szpinalski (Polska) oraz Róża Etkin (Polska) - absolwentka Szkoły Muzycznej im. F. Chopina. Jury konkursu składało się wówczas wyłącznie z Polaków, tym samym dając Polsce niejako monopol na interpretację dzieł Chopina. Konkurs chwalono, głównie ze względu na wysoki poziom artystyczny oraz niezwykle sprawną organizację. Pojawił się pomysł, aby imprezę organizować cyklicznie, co 5 lat. I tak, idea, którą powołał do życia prof. Jerzy Żurawlew, a którą wprowadzono w życie staraniem Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego, trwa do dnia dzisiejszego. Już za kilka dni, tradycyjnie w salach Filharmonii Warszawskiej, rozpoczną się koncerty kolejnej, XVII edycji Konkursu Chopinowskiego, w którym weźmie udział aż 15 Polaków (łącznie zakwalifikowało się 84 pianistów).
![]() |
Adam Wieniawski |
Nic jednak nie mogło przyćmić sukcesu konkursu Chopinowskiego. Zgodnie z przyjętym harmonogramem, kolejna jego edycja odbyła się w roku 1932, w dniach 6-24 marca. Spośród blisko 200 zgłoszeń, do konkursu głównego zakwalifikowało się 70 pianistów z 19 krajów. Tym razem, jury umiędzynarodowiono. Laureatami zostali: Aleksander Uniński (Francja), Imre Ungar (Węgry) oraz Bolesław Kon (Polska). Wisienką na torcie II edycji konkursu była obecność kompozytora Maurice Ravela, którego uczyniono gościem honorowym. Nie można wykluczyć, że powstały w roku 1934 konkurencyjny Instytut Chopinowski, zawdzięcza swoje istnienie Warszawskiemu Towarzystwu Muzycznemu i jego konkursom Chopinowskim.
Tymczasem Adam Wieniawski, zachęcony sukcesem II edycji, postanowił zorganizować w podobnej formule koncert skrzypcowy im. Henryka Wieniawskiego - honorując w ten sposób swego stryja. Dopiął swego, już 3 marca 1935 roku odbyły się bowiem przesłuchania do Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego imienia Henryka Wieniawskiego. Podajmy nazwiska zwycięzców: Ginette Neveu (Francja), David Ojstrach (ZSRR) oraz Henry Temianka (Wielka Brytania).
![]() |
programy II i III konkursu |
Potwierdzeniem hegemonii szkoły był, ostatni przed wojną, III konkurs Chopinowski. Odbył się w dniach 27 lutego - 13 marca 1937 i przebił sukcesy poprzednich edycji. Odnotowano kolejny wzrost liczby zgłoszeń. Ostatecznie, zakwalifikowało się doń 80 pianistów z 21 państw. Niespodzianką było przyznanie pierwszego miejsca, ex aequo, dwójce pianistów ze Związku Radzieckiego - Jakubowi Zakowi oraz Rosie Tamarkinie. Na miejscu trzecim uplasował się reprezentant Polski, Witold Małcużyński. W trzech kolejnych konkursach Polacy znajdowali się w pierwszej trójce.
Niestety, wojna po raz kolejny przerwała pasmo sukcesów WTM. W Warszawie częściej słyszano już odgłosy sztukasów i zrzucanych przezeń bomb niż dźwięki polskiej muzyki. Jedynie Szkoła Muzyczna (po raz kolejny) nie zaprzestała swej działalności. Funkcjonowała ona oficjalnie aż do roku 1942 (!), na przekór wojnie i straszliwej okupacji.
![]() |
ogłoszenie o naborze słuchaczy z roku 1940 - z konieczności, po niemiecku |
Zajęcia prowadzono w ocalałym z wrześniowych bombardowań skrzydle Filharmonii Warszawskiej. A kiedy władze niemieckie wydały zakaz prowadzenia zajęć, naukę kontynuowano, jak gdyby nigdy nic, w domach profesorów i uczniów. Kres tej niezłomnej działalności przyniosło dopiero Powstanie Warszawskie. Narodowego zrywu nie przetrwały również wspaniałe zbiory biblioteki WTM (znajdujące się wówczas w bibliotece Krasińskich na ulicy Okólnik). Co prawda, dzięki osobistemu zaangażowaniu ówczesnego kustosza Adama Chromińskiego oraz jednego z absolwentów Szkoły Muzycznej, Czesława Szenka, udało się zabezpieczyć korespondencję Chopina, Moniuszki i kilka innych znaczących druków. To jednak ułamek tego, co znajdowało się w zbiorach.
Jest rzeczą niebywałą, że kiedy Europa trwała jeszcze w wojennej pożodze, wczesną wiosną 1945 roku, Szkoła Muzyczna po raz kolejny wznowiła działalność (!). Ponieważ lewobrzeżna Warszawa znalazła się w całkowitej ruinie, zajęto ciasne sale dawnej filii przy ulicy Wileńskiej 15. A więc, po raz kolejny Towarzystwo wychodziło z wojennej zawieruchy pokiereszowane i po raz kolejny zmuszone do potężnej reorganizacji i znalezienia swojego miejsca w nowym świecie. Jak sobie poradzono w nowej rzeczywistości? Na to pytanie odpowiemy w kolejnej odsłonie.
PG
* podaję za Andrzejem Spózem, autorem monografii Warszawskie Towarzystwo Muzyczne, Warszawa, PWN 1971.