środa, 20 sierpnia 2014

W pracowni mistrza

Wnętrze pracowni - warsztat. Fot. M. Osieckiego na pocztówce z 1981 roku, wydanej przez Krajową Agencję Wydawniczą.

Historia ta ma swój początek w małej pracowni na Krakowskim Przedmieściu 10, gdzie niegdyś mieścił się Gabinet Naprawy Dzieł Sztuki i Przedmiotów Artystycznych. Zakład był to nie byle jaki, bowiem przez 60 lat było to miejsce niezwykłe, dla wielu magiczne, o specyficznej atmosferze, gdzie gromadzili się wszyscy miłośnicy sztuki. A wszystko to za sprawą jednego, wyjątkowego człowieka, mistrza w swoim fachu - Gracjana Lepianko.

Mistrz przy pracy. Fot. M. Osieckiego na ulotce, wydanej przez Krajową Agencję Wydawniczą w 1981 roku.

Urodził się on w Warszawie, na Starym Mieście u zbiegu ulic Rycerskiej i Piekarskiej. I tu, z niewielką przerwą podczas I Wojny Światowej, spędził całe swoje życie, poświęcając się swojej pasji i miastu. Jako 9-letni chłopiec zmuszony został do opuszczenia Warszawy i wyjazdu na tereny Rosji na Sachalin. Po powrocie, zatrudnił się jako goniec w Kancelarii Głównej Ministerstwa Spraw Wojskowych, a wieczorami uczęszczał do Szkoły Rysunków i Malarstwa na Wierzbowej 9, którą ukończył z wyróżnieniem. Potem zdobył tytuł mistrza malarza zdobniczego i mistrza wyrobów galanterii artystycznej z metalu, kończąc kolejno Szkołę Sztuki Stosowanej na Chmielnej i Szkołę Zdobniczą na Myśliwieckiej. Wstąpił na Akademię Sztuk Pięknych, lecz naukę musiał przerwać, trzeba była zarabiać na życie. Zainteresowań miał wtedy wiele – zapaśnictwo trenował u mistrza Pytlasińskiego* na Ciepłej, boksował w cyrku Staniewskich ku uciesze tłumów, grał na gitarze stare melodie warszawskie i jego ulubiony "Marsz na zatopienie Titanica", robił i sprzedawał zabawki, zwane jo-jo (Czy ktoś z Was, drodzy czytelnicy, pamięta jeszcze ten wynalazek złożony z dwóch krążków i sznurka?). Nic jednak nie mogło odciągnąć Gracjana od jego prawdziwej pasji i umiłowania, jaką były starocie maści wszelakiej. W 1931 roku dostał on zezwolenie na założenie Atelier Przemysłu Artystycznego, gdzie zakupić można było bibeloty, zabawki, dekoracje na bal i inne drobne przedmioty oraz pamiątki regionalne własnego pomysłu i wyrobu, głównie z akcentami warszawskimi. Pracownię swą musiał wielokrotnie przenosić z miejsca na miejsce. Najpierw znajdowała się na strychu domu przy Lipowej 7, potem na Daniłowiczowskiej 4 i na Miodowej 25 (jedna spalona, druga zniszczona).

Amfora (XVIII - XIX w.) potłuczona została na 11 części i całkowicie odnowiona przez mistrza Gracjana. Źródło: Fot. M. Osieckiego na pocztówce z 1981 roku, wydanej przez Krajową Agencję Wydawniczą.

Podczas okupacji trudnił się renowacją przedmiotów artystycznych i tak odkrył to, czym naprawdę chce się w życiu zajmować – ożywianiem martwych przedmiotów. Jednak Powstanie Warszawskie nie oszczędziło i jego. Zniszczona została zarówno pracownia mistrza, jak i jego mieszkanie. Z pozytywką w ręku, wygrywającą polski marsz, szedł wraz z innymi wygnanymi przez Niemców, lecz wrócił i znów musiał zarabiać na otworzenie własnego interesu. I udało mu się to dopiero w roku 1952, kiedy to osiadł na stałe na Krakowskim Przedmieściu numer 10 i zaczął prowadzić Gabinet Naprawy Dzieł Sztuki i Przedmiotów Artystycznych, który zyskał sławę, o jakiej Pan Gracjan zapewne nawet nie marzył. Zewsząd napływały tłumy ludzi z całego kraju i z zagranicy, by coś naprawić, popatrzeć lub po prostu porozmawiać, odetchnąć, zanurzyć się w świat przedmiotów o niezwykłej wartości artystycznej. Przychodzili też przedstawiciele różnych urzędów i instytucji, z prośbą o pomoc w naprawach (np. sale reprezentacyjne hotelu Europejskiego i Brystolu). A mistrz, z czapeczką z czarnego aksamitu na głowie i parą wprawnych rąk, kleił, lepił, malował i dorabiał brakujące części.

Prasa nie przestawała o nim pisać, nawet podczas dni wolnych nie było spokoju – „Pan Gracjan na urlopie” głosiły nagłówki kolejnych artykułów. Na 50-lecie istnienia swojego zakładu, mistrz Lepianko przygotował specjalną wystawę w witrynie, z najznakomitszymi dziełami oraz własną fotografią, z czasów, gdy otwierał pracownię. W rok później odznaczony został Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za działalność w dziedzinie konserwacji dzieł sztuki. Wraz ze śmiercią Mistrza Gracjana Lepianki w roku 1991, zniknął i jego Gabinet.

Ulotka Gabinetu Naprawy Dzieł Sztuki i Przedmiotów Artystycznych, wydana w 1981 roku przez Krajową Agencję Wydawniczą.

I tak oto Pan Gracjan Lepianko stał się prawdziwą żywą legendą Warszawy, ikoną zamierzchłej przeszłości, a jego pracownia miejscem magicznym. Nazwano go czarodziejem z królewskiego traktu lub lekarzem chorych przedmiotów, bowiem nie było człowieka, który z tą samą precyzją potrafiłby zreperować martwe przedmioty i przywrócić im utraconą świetność. Miejsce szczególne w jego pracowniach zajmowała statuetka Napoleona, wykuta w brązie na marmurowej podstawce, którą 12-letni Gracjan upatrzył w magazynie na Zamku Królewskim, podczas wspomnianej już pracy gońca. Podobno tak bardzo mu się spodobała, ze względu na swój urok i wartość historyczną, że musiał stawić się do raportu u ówczesnego ministra spraw wojskowych, żeby ją otrzymać. Od tamtej pory postument towarzyszył mu na biurkach w kolejnych pracowniach. Po spaleniu zakładu na Daniłowiczowskiej, Pan Gracjan figurkę odgrzebał z popiołów i odrestaurował, a po powstaniu wygrzebał z gruzów, bez podstawki i dwoma kulami na plecach przywódcy, i zachował w takim stanie jako świadectwo zniszczeń i strat wojennych. Ale w pracowni Mistrza Gracjana znajdowało się wiele innych cennych przedmiotów. Gabinet jego był prawdziwym „muzeum” dzieł sztuki – serwska porcelana, chińskie wazy, wietnamskie szkatułki, obrazy, figurki, pozytywki, płaskorzeźby i rzeźby, filiżanki, talerze, wachlarze balowe z masy perłowej, fajki z kości słoniowej, świeczniki, żyrandole i wiele, wiele innych przedmiotów, rzeczy bezcennych i zwykłych bibelotów. Sam kolekcjonował zegary i broń, w jego zbiorach znajdowały się arabskie strzelby, miecze czy samurajski pancerz sprzed 500 lat.

Pan Gracjan przy pracy. Trudno dostępne materiały na odnawianie dzieł sztuki otrzymywał od swoich klientów lub kupował na szmelcowniach. Klej, którego nie można było wtedy kupić, wyrabiał w swoim małym laboratorium. Źródło: "Czarodziej na królewskim szlaku" (patrz: źródła)
Żona mistrza - Leokadia Dworzyńska - Lepianko. Niekiedy pomagała mężowi przy pracy, lecz jako utalentowana malarka i rzeźbiarka większość czasu poświęcała na tworzenie znakomitych dzieł. Źródło: "Czarodziej z królewskiego szlaku" (patrz: źródła)

Nic więc dziwnego, że ludzie tłumnie zjawiali się na Krakowskim Przedmieściu, wpatrzeni ciekawskim okiem na witrynę zakładu, a drzwi nieustannie wprawiały w ruch mały dzwoneczek, zawieszony przy wejściu. Gośćmi Mistrza Lepianki byli nie tylko Warszawiacy, pragnący naprawić stłuczoną porcelanę czy stare figurki, zegary i obrazy. Przychodzili także ludzie mający sentyment do rzeczy minionej epoki oraz znani artyści, malarze, aktorzy, literaci, muzealnicy, profesorowie… Wśród nich: Elżbieta Barszczewska, Mieczysława Ćwiklińska, Ada Sari, Jarosław Iwaszkiewicz, Władysław Broniewski, prof. Bohdan Marconi, Aleksander Żabczyński, Tadeusz Breza oraz najwierniejsi: Antoni Słonimski i Konstanty Ildefons Gałczyński. Wszyscy oni wpisywali się do specjalnej księgi gości, okutej metalem, z wbudowaną pozytywką. Wklejali do niej zdjęcia i oddawali hołd mistrzowi krótką notatką z podziękowaniem. Przykładowo Tadeusz Bocheński spisał te słowa: „Jeśli mi kiedy pęknie serce, Panie Lepianko w Wasze ręce” lub krótki wiersz poety Ludwika Hieronima Morstina:
„Mówią plotkarze, ja wierzę im święcie
że nawet boskiej Wenus Kallipidze
Zlepił pan Gracjan – to trudne pęknięcie
które… nie powiem nic więcej, się wstydzę.”
Z kolei Wiech nie poskąpił humoru i zostawił tę oto dedykację: „Mistrzowi Gracjanowi Lepiance, który niejednej upadłej (ze stołu) markizie przywrócił poprzednią grację.” Przychodzili wszyscy, najpierw na chwilę, a potem zostawali na dłużej i tylko portret mistrza, wykonany ręką jego małżonki Leokadii z domu Dworzyńskiej, wraz z notatką głoszącą „W pośpiechu pracuję, proszę nie przeszkadzać” lub „Gabinet nie czynny, proszę nie gniewać się”, potrafił zatrzymać ciekawskich i miłych gości na progu. Mistrz Gracjan Lepianko oddawał się wtedy pracy, czarował w skupieniu.

Dziś Gracjana Lepianko możemy obejrzeć jedynie na krótkim filmie, zrealizowanym na 50-lecie jego działalności przez Wytwórnię Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, zatytuowanym "W pracowni pana Gracjana". W 1997 roku powstał także spektakl telewizyjny pt. "Figurki Pana Gracjana", gdzie ujrzeć można było prawdziwe czary czarnoksiężnika z królewskiego traktu. W rolę Mistrza Lepianko wcielił się znakomity aktor - Franciszek Pieczka.


* Władysław Pytlasiński -  zapaśnik zawodowy i trener. Dwukrotny mistrz świata w zapasach i prekursor zawodów zapaśniczych w Polsce. Więcej info TU

** Ulotka i pocztówki pochodzą ze zbiorów autorki powyższego tekstu.


Źródła: 
1. Berkowska A. M., "z wizytą u Gracjana Lepianki", Stolica: warszawski tygodnik ilustrowany nr 37, Warszawa 1962.
2. Jarzęcka H., "Notatnik Warszawski", Stolica: warszawski tygodnik ilustrowany nr 35, Warszawa 1956.
3. Kolińska K., "Czarodziej na królewskim szlaku",Stolica: warszawski tygodnik ilustrowany nr 41, Warszawa 1976.
4. Kolińska K., "Gabinet i sztambuch pana Gracjana", Stolica: warszawski tygodnik ilustrowany nr 20, Warszawa 1973.