Tegoroczne Warszawskie Targi Książki rozpoczęły się niezwykle poetycko - czy może nawet, teatralnie - od potężnej burzy, która niespodziewanie nadeszła nad Warszawę w chwili, kiedy dokonywała się ceremonia otwarcia. Kiedy więc na scenę wkraczali zaproszeni goście,
gdzieś, jakby z oddali, pohukiwały potężne grzmoty, a silny deszcz,
bębniący o dach stadionu, próbował zagłuszyć mowy powitalne - otwarcie rodem z szekspirowskiej Burzy (The Tempest), którą również zaczyna potężny, tajemniczy sztorm. Dalej, wraz poprawą pogody, klaruje się jednak wizja artysty i założenia sztuki, poruszającej wątki polityczne, miłosne, magiczne. Doprawdy, podobieństw jest tak wiele, że pozwoliłem
sobie zaadaptować strukturę dramatu dla celów niniejszej relacji. Zwłaszcza, że i bohaterowie Targów prezentowali się nie mniej imponująco. Publiczność także dopisała. Na dowód, garść statystyk dla zaostrzenia apetytu.
Była to już 6. edycja Warszawskich Targów Książki, i zarazem 9. - książki Akademickiej i Naukowej ACADEMIA. Stoiska zaprezentowało ponad 860 wystawców z Polski i świata, wspomaganych przez blisko 800 autorów. Bibliotekarze stawili się w liczbie 2100, natomiast dziennikarzy i blogerów zarejestrowało się ponad 1000. Padł też rekord frekwencji! Targi odwiedziło około 72 000 (9 000 więcej niż w roku ubiegłym). Zorganizowano ponad 320 wydarzeń - wręczano nagrody, organizowano konferencje, prelekcje, dyskusje, wystawy. Wszystkiego zobaczyć się nie da, ale i same statystyki nic nam jeszcze nie powiedzą konkretnego. Przyjrzyjmy się więc wybranym szczegółom.
Akt I
Scena główna. Wchodzą: Jacek Oryl - prezes Murator Expo, Rafał Skąpski - prezes spółki Targi Książki, przedstwiciele władz polskich, przedstawiciele Francji - gościa honorowego tegorocznych Targów, goście z kraju i ze świata, dziennikarze
Część oficjalna rozpoczęła się dokładnie o godzinie 12:00, kiedy na obłożoną czerwonym dywanem scenę wkroczyli przedstawiciele organizatorów, aby wygłosić przemówienie. Kilka chwil później, głos zabrali zaproszeni oficjele. Burza rozszalała się na dobre. Mówiono o książkach, pieniądzach i kolejnych programach mających pomóc zwiększyć statystyki czytelnictwa (nie lepiej samo czytelnictwo?).
Wysłuchaliśmy przemów do końca, po czym rzuciliśmy się w wir wydarzeń. Bo w końcu po co w ogóle chodzić na Targi? Choćby po to, by spotkać osobiście Dostojewskiego, Kafkę, Sołżenicyna, Tuwima, Tyrmanda i by zamienić z nimi kilka słów. Warto! Ale do tego trzeba przenieść się do kuluarów, gdzie teatrem działań stają się wypełnione po brzegi alejki, gdzie zasłyszeć można czytelników wieczne spory - Czy rękopisy doprawdy nie płoną? Czy Wiech był pisarzem poważnym? Już sama wizyta na targach nas wzbogaca.
Nie mija chwila, a natrafiamy na siedzącą na schodach uroczą dziewczynę w ciemnych okularach, zanurzoną całkowicie w lekturze nowo zakupionej książki. Tuż obok, przemyka pan w średnim wieku, z dumą dźwigający dwie pękate siatki wypełnione łupem. Pięknie. Przy stoisku antykwarycznym z Varsavianami młody chłopak pyta z nadzieją (i wypiekami na twarzy):
- Czy jest Budrewicz?
- Jest.
Młodzieniec już nie pyta o cenę, tylko zdecydowanym gestem sięga po portfel, by dobić targu. Dwa kroki dalej, prosto z Warszawy trafiamy na ulice Stambułu na stanowisko tureckie, skąd mruga do nas Orhan Pamuk, a na stołach czeka regionalny poczęstunek. Uczucie wzmaga dobiegająca z głośników orientalna muzyka. Już prawie widać stąd azjatycki brzeg.
Tu, pomimo szalejącej burzy, doprawdy trudno uwierzyć, że nad rynkiem książki też zbierają się czarne chmury. Tu jest oko cyklonu, w którym świat wydaje się niezagrożony. Tu przez cztery kolejne dni będzie stolica książki!
Część oficjalna rozpoczęła się dokładnie o godzinie 12:00, kiedy na obłożoną czerwonym dywanem scenę wkroczyli przedstawiciele organizatorów, aby wygłosić przemówienie. Kilka chwil później, głos zabrali zaproszeni oficjele. Burza rozszalała się na dobre. Mówiono o książkach, pieniądzach i kolejnych programach mających pomóc zwiększyć statystyki czytelnictwa (nie lepiej samo czytelnictwo?).
Wysłuchaliśmy przemów do końca, po czym rzuciliśmy się w wir wydarzeń. Bo w końcu po co w ogóle chodzić na Targi? Choćby po to, by spotkać osobiście Dostojewskiego, Kafkę, Sołżenicyna, Tuwima, Tyrmanda i by zamienić z nimi kilka słów. Warto! Ale do tego trzeba przenieść się do kuluarów, gdzie teatrem działań stają się wypełnione po brzegi alejki, gdzie zasłyszeć można czytelników wieczne spory - Czy rękopisy doprawdy nie płoną? Czy Wiech był pisarzem poważnym? Już sama wizyta na targach nas wzbogaca.
Nie mija chwila, a natrafiamy na siedzącą na schodach uroczą dziewczynę w ciemnych okularach, zanurzoną całkowicie w lekturze nowo zakupionej książki. Tuż obok, przemyka pan w średnim wieku, z dumą dźwigający dwie pękate siatki wypełnione łupem. Pięknie. Przy stoisku antykwarycznym z Varsavianami młody chłopak pyta z nadzieją (i wypiekami na twarzy):
- Czy jest Budrewicz?
- Jest.
Młodzieniec już nie pyta o cenę, tylko zdecydowanym gestem sięga po portfel, by dobić targu. Dwa kroki dalej, prosto z Warszawy trafiamy na ulice Stambułu na stanowisko tureckie, skąd mruga do nas Orhan Pamuk, a na stołach czeka regionalny poczęstunek. Uczucie wzmaga dobiegająca z głośników orientalna muzyka. Już prawie widać stąd azjatycki brzeg.
Tu, pomimo szalejącej burzy, doprawdy trudno uwierzyć, że nad rynkiem książki też zbierają się czarne chmury. Tu jest oko cyklonu, w którym świat wydaje się niezagrożony. Tu przez cztery kolejne dni będzie stolica książki!
Akt II
Stadion Narodowy. Alejki zabudowane stanowiskami wydawnictw. Gwarno. Wchodzą: wydawcy, odwiedzający
Świat często bywa daleki od ideału. Jak pisaliśmy w zapowiedzi, podczas tegorocznych Targów, po Stadionie krążyło widmo Ustawy o jednolitej cenie książki, którą złożyli do laski marszałkowskiej przedstawiciele klubu PSL. Dało się odczuć to widmo. Dodajmy, że podobne rozwiązania wprowadzono już we Francji, co miało raz na zawsze zakończyć wojny cenowe pomiędzy dużymi sieciami, a mniejszymi księgarniami i podnieść rynek wydawniczy z kolan. Już w założeniu wygląda to na tradycyjne leczenie skutków, a nie przyczyn. Gwoli ścisłości, napiszmy jak robienie takiej łaski wygląda w praktyce:
Świat często bywa daleki od ideału. Jak pisaliśmy w zapowiedzi, podczas tegorocznych Targów, po Stadionie krążyło widmo Ustawy o jednolitej cenie książki, którą złożyli do laski marszałkowskiej przedstawiciele klubu PSL. Dało się odczuć to widmo. Dodajmy, że podobne rozwiązania wprowadzono już we Francji, co miało raz na zawsze zakończyć wojny cenowe pomiędzy dużymi sieciami, a mniejszymi księgarniami i podnieść rynek wydawniczy z kolan. Już w założeniu wygląda to na tradycyjne leczenie skutków, a nie przyczyn. Gwoli ścisłości, napiszmy jak robienie takiej łaski wygląda w praktyce:
Projekt ustawy nakłada na sprzedawców obowiązek sprzedaży książek po jednolitej cenie przez okres 12 miesięcy od wprowadzenia na rynek. Ceny określane będą przez wydawców lub importerów. Rzecz w tym, że tak określona wartość podlegać ma dodatkowym regulacjom zawartym w ustawie, m. in. obniżki przy sprzedaży do bibliotek lub instytucji kultury. Te i inne obwarowania nie będą dotyczyć książek uszkodzonych i używanych, co oznacza, że jeśli projekt przejdzie, należy się spodziewać całej gamy delikatnie "uszkodzonych" nowości. Antykwariaty gwiżdżą na to.
Opinie, które udało nam się zebrać nt. tej inicjatywy są podzielone. Inna sprawa, że wszystko wskazuje na to, iż publikacje cyfrowe wkroczyły w fazę Blitzkriegu - co książce papierowej nie pomaga. Część osób twierdzi, że już jest "pozamiatane" i tego rodzaju próby ratowania rynku książki skazane są na porażkę.
W tym kontekście martwią wypowiedzi niektórych przedstawicieli wydawnictw, które, jeśli brać je poważnie, każą spojrzeć na Targi jak na przysłowiowy bal na Titanicu. Przez wypowiedzi wydawców przewijała się bolesna prawda, która zamyka się w cytowanym zdaniu: "Prowadzenie wydawnictwa to dziś niemal bohaterstwo."
À propos, spektakularny upadek zaliczył w ostatnich latach słynny Państwowy Instytut Wydawniczy. Trwają równie bohaterskie próby jego ratowania. Zawiązano Społeczny Komitet Ratowania PIW, którego inicjatorem jest Przemysław Pawlak. Czy są jakieś szanse powodzenia? - pytamy. Odpowiada z przekonaniem - Nie podejmuję się zadań nie do wykonania. Do akcji już dołaczają liczni czytelnicy, wydawcy oraz ludzie pióra. Więcej o akcji na stronie Facebook: Ratujmy PIW.
Czucie i wiara silniej mówi do mnie / Niż mędrca szkiełko i oko. |
Opinie, które udało nam się zebrać nt. tej inicjatywy są podzielone. Inna sprawa, że wszystko wskazuje na to, iż publikacje cyfrowe wkroczyły w fazę Blitzkriegu - co książce papierowej nie pomaga. Część osób twierdzi, że już jest "pozamiatane" i tego rodzaju próby ratowania rynku książki skazane są na porażkę.
W tym kontekście martwią wypowiedzi niektórych przedstawicieli wydawnictw, które, jeśli brać je poważnie, każą spojrzeć na Targi jak na przysłowiowy bal na Titanicu. Przez wypowiedzi wydawców przewijała się bolesna prawda, która zamyka się w cytowanym zdaniu: "Prowadzenie wydawnictwa to dziś niemal bohaterstwo."
À propos, spektakularny upadek zaliczył w ostatnich latach słynny Państwowy Instytut Wydawniczy. Trwają równie bohaterskie próby jego ratowania. Zawiązano Społeczny Komitet Ratowania PIW, którego inicjatorem jest Przemysław Pawlak. Czy są jakieś szanse powodzenia? - pytamy. Odpowiada z przekonaniem - Nie podejmuję się zadań nie do wykonania. Do akcji już dołaczają liczni czytelnicy, wydawcy oraz ludzie pióra. Więcej o akcji na stronie Facebook: Ratujmy PIW.
Akt III
Sala AMSTERDAM. Wchodzą: Ambasador Francji - Pierre Buhler, wiceminister spraw zagranicznych
Polski - Rafał Trzaskowski, dyrektor Instytutu Francuskiego - Stanislas
Pierret, prezes SAiW Copyright Polska - Barbara Jóźwiak, francuski pisarz - Eric-Emmanuel Schmitt, dyrektor generalny BIEF - Jean Guy-Boin, dyrektor Instytutu Książki - Grzegorz Gauden, wicedyrektor BPI
- Emmanuel Azziz, wydawca - Sonia Draga, dyrektor kontentu Orange
Polska - Małgorzata Seck, pisarz, eseista - Eustachy Rylski, moderator dyskusji - Jerzy
Kisielewski oraz liczne
grono przedstawicieli mediów i wydawców.
Podczas targów odbywały się liczne konferencje i panele dyskusyjne. Na dobrą sprawę, owym wydarzeniom można by poświęcić osobny tekst. Tu skupimy się na panelu dyskusyjnym "Unia Europejska - jednolity rynek cyfrowy i zmiany w prawie autorskim".
Podczas targów odbywały się liczne konferencje i panele dyskusyjne. Na dobrą sprawę, owym wydarzeniom można by poświęcić osobny tekst. Tu skupimy się na panelu dyskusyjnym "Unia Europejska - jednolity rynek cyfrowy i zmiany w prawie autorskim".
Przypomnijmy główne założenia:
- zmniejszenie VAT'u z 23% do 5% na e-booki *.
- rozciągnięcie terminu obowiązywania praw autorskich,
- walka z piractwem internetowym,
- ujednolicenie rynku europejskiego, aby wszędzie były te same regulacje.
Barbara Jóźwiak / SAiW Copyright Polska |
- Lepszy dostęp konsumentów i przedsiębiorstw do towarów i usług w internecie w całej Europie.
- Tworzenie odpowiednich warunków do rozwoju sieci i usług cyfrowych.
- Maksymalizacja wzrostu gospodarczego wytworzonego przez europejską gospodarkę cyfrową.
Eric-Emmanuel Schmitt, chyba odrobinę zniecierpliwiony przedłużającym się polit-monologiem, w uroczy sposób odniósł się do sytuacji, bardzo plastycznie przedstawiając sedno sprawy. Centrum wypowiedzi była książka jako dobro kultury, które wnosi do naszego życia wiele wspaniałych wartości - bez względu czym się człowiek zawodowo zajmuje. Przypomniał również, że książki nie piszą się same - za każdą stoi człowiek lub grupa ludzi. Podkreślił przy tym, że główną zmorą, prowadzącą do bezwzględnej degeneracji rynku książki, jest piractwo internetowe, które w pierwszej kolejności zabija autorów. Wyraził kategoryczny sprzeciw wobec planów skrócenia okresu obowiązywania praw majątkowych (obecnie wynosi on 70 lat, licząc od śmieci autora). Jednak jego postulat, aby prawa majątkowe do dzieła rozciągnąć na zawsze, wydaje się być odrobinę przesadzony, choć przez uczestników został przyjęty z wielkim entuzjazmem.
Schmitt zdystansował się też częściowo od polityki, mówiąc, że są na tym świecie ludzie, którzy co prawda bardzo by chcieli pomóc kulturze, ale nie wiedzą czym jest ta kultura!
Na Kalibana spotkania wyrastał chwilami pan Eustachy Rylski (herbu Ostoja), który reprezentował ZAiKS. Jego propozycje, by z góry pobierać opłaty już za samą teoretyczną tylko możliwość skorzystania z treści cyfrowych, wywoływały skryty uśmiech na twarzach zgromadzonych - choć przyznajmy to - nie wszystkich.
W dalszej części dyskusji pojawiły się tematy związane z kiepską kondycją polskiego rynku wydawniczego oraz koniecznością odbudowy sieci bibliotek, a także wprowadzenia, wspomnianej już, Ustawy o jednolitej cenie (patrz: Akt II).
Całość przepięknie podsumował Jerzy Kisielewski, zauważając, że przeprowadzkę Targów Książki z Pałacu K u l t u r y prosto na stadion, można postrzegać w kategoriach symbolicznych - jako wyjście z książką do szerszej grupy ludzi.
Akt IV
Promenada Stadionu Narodowego. Wchodzą: młodzież, miłośnicy książki, debiutanci
Na każdym kroku słyszymy o upadku czytelnictwa w Polsce. Na Targach tego nie widać, rozumiemy jednak, że tam obcowaliśmy z miłośnikami książki. Miłośnicy na ogół czytają. Dokładne badania czytelnictwa przeprowadza co dwa lata zespół Biblioteki Narodowej. Proszę zajrzeć do aktualnego raportu: "Stan czytelnictwa w Polsce w 2014 roku" (plik PDF). Przy czym wszyscy martwią się głównie o młodzież, dla której czytanie książek jest już raczej passé (patrz zdjęcie).
Mowa tu jednak o pewnej tendencji. Szczegóły znów wyglądają zgoła odmiennie. Nie zapominajmy, że młodzi dobrze wiedzą jak dobierać sobie przyjemności. Rozumieją instynktownie, że na wszystko jest życiu pora, na czytanie również znajdą czas. Casus Johna Flanagana - autora powieści dla dzieci i młodzieży, jest tego wybornym przykładem (patrz: Akt V). A jeśli w danej chwili młodzi nie czytają, pardon - nie podejmują czynnego uczestnictwa w kulturze - to tylko dlatego, że zajęci są pisaniem.
Na każdym kroku słyszymy o upadku czytelnictwa w Polsce. Na Targach tego nie widać, rozumiemy jednak, że tam obcowaliśmy z miłośnikami książki. Miłośnicy na ogół czytają. Dokładne badania czytelnictwa przeprowadza co dwa lata zespół Biblioteki Narodowej. Proszę zajrzeć do aktualnego raportu: "Stan czytelnictwa w Polsce w 2014 roku" (plik PDF). Przy czym wszyscy martwią się głównie o młodzież, dla której czytanie książek jest już raczej passé (patrz zdjęcie).
Książki chwilowo w odwrocie. 1:0 dla Xboxa |
Mowa tu jednak o pewnej tendencji. Szczegóły znów wyglądają zgoła odmiennie. Nie zapominajmy, że młodzi dobrze wiedzą jak dobierać sobie przyjemności. Rozumieją instynktownie, że na wszystko jest życiu pora, na czytanie również znajdą czas. Casus Johna Flanagana - autora powieści dla dzieci i młodzieży, jest tego wybornym przykładem (patrz: Akt V). A jeśli w danej chwili młodzi nie czytają, pardon - nie podejmują czynnego uczestnictwa w kulturze - to tylko dlatego, że zajęci są pisaniem.
Cieszą debiuty. I nie trzeba doprawdy daleko szukać: Katarzyna Berenika Miszczuk - absolwentka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego - swoją pierwszą książkę, wydała w wieku 18 lat (Wilk) czy Piotr Pocztarek - mieszkaniec Ursynowa, redaktor w e-magazynie Grabarz polski - zadebiutował biografią Grahama Mastertona (Masterton. Opowiadania. Twarzą w twarz z pisarzem), napisaną w kooperacji z Robertem Cichowlasem.
W targową sobotę mieliśmy okazję porozmawiać z Emilią Nowak, tegoroczną młodą debiutantką. Jej książka pt. Piromani, jest właśnie swego rodzaju studium środowiska młodych osób, studentów, którym przykleja się współcześnie łatki niedouczonych i nieudolnych - choć prawda jest zgoła inna. Rozmowę opublikowaliśmy w tym miejscu.
Starsze pokolenie nie zostaje jednak w tyle. Idąc w ślad za młodymi, na Targach Książki zadebiutowali znani ze sceny bądź szklanych ekranów artyści, tacy jak: muzycy – Maciej Maleńczuk (Maleńczuk. Ćpałem, chlałem i przetrwałem), Wojtek Łuszczykiewicz (Dlaczego? Dlatego! Zagadkowe zwierzęta), Stan Borys (Daleko donikąd) oraz reżyser Patryk Vega (Złe psy. W imię zasad).
Akt V
Kanapa literacka. Wchodzą kolejno: Philip Zimbardo, John Flanagan, Eric-Emmanuel Schmitt, tłumacze, prowadzący, publiczność
Trafionym pomysłem jest bez wątpienia kanapa literacka, na którą zapraszani są prelegenci, by tam szerzej rozprawiać o życiu i literaturze. W ubiegłym roku brylował Jan Nowicki. W tym natomiast, bezsprzecznie John Flanagan, Philip Zimbardo oraz Eric-Emmanuel Schmitt.
Philip Zimbardo zgromadził pokaźną liczbę słuchaczy |
Philip Zimbardo zgromadził rzeszę ludzi, nie mniejszą niż przyciągają rozgrywające się na stadionie imprezy sportowe. W ramach promocji książki (Gdzie ci mężczyźni?), wygłosił pasjonujący, ale i zatrważający wykład o kryzysie męskości. Nie przebierając w słowach wskazał pornografię i gry video jako głównych winowajców postępującego kryzysu. Panowie! Książki w dłoń i do parku!
Nim skończył, już formowały się kolejki chętnych po autograf. Słowo na koniec: - Polacy, uśmiechajcie się częściej!
John Flanagan w otoczeniu zwiadowców |
John Flanagan, pisarz z Antypodów, pojawił się na kanapie w
płaszczu "zwiadowców" - tak też zatytułowana jest seria jego książek dla
młodzieży. Pisarzowi towarzyszył tłum młodych ludzi, którzy zadawali
liczne pytania o jego twórczość. Autor wspomniał m.in., że planował swój
najsłynniejszy cykl zakończyć, lecz na przeszkodzie stanęły dwie
kwestie. Po pierwsze, Flanagan wciąż jest pełen pomysłów. Po drugie, ma
świadomość, że czytelnicy z całego świata oczekują dalszego ciągu.
Przypomina
to zmagania Arthura Conana Doyla ze swoim najsłynniejszym bohaterem,
Sherlockiem Holmesem. Ilekroć autor uśmiercał genialnego detektywa,
czytelnicy domagali się wskrzeszenia postaci i kontynuacji opowieści.
Cóż, czasem autor staje się zakładnikiem własnej fantazji - co też mówi
wiele o potędze literatury.
Eric-Emmanuel Schmitt podczas spotknia na kanapie literackiej / na zdjęciu obok - zasłuchany fan autora |
Eric Emmanuel Schmitt, autor wielu poczytnych książek, cieszący się w Polsce dużą popularnością, elektryzował publiczność, gdziekolwiek się pojawił. Na spotkaniu kanapowym nie mogło być inaczej.
Kiedy zwrócono autorowi uwagę, że pisze językiem prostym, zrozumiałym, mimo iż porusza w swoich książkach trudne pytania, odparł, że jest to zabieg celowy. Tak prowadzona narracja ma nieledwie zasugerować pytania i odpowiedzi, zamiast wykładać je wprost, na złotej tacy, co daje czytelnikowi poczucie swobody w odbiorze i interpretacji zapisanych treści. - Chcę, aby czytelnik był wolny. - podkreślał - Chcę, by czytelnik tworzył książkę razem ze mną.
Francuski pisarz przypomniał też pewną anegdotę ze swojego życia, kiedy
to jako młody chłopak zmagał się z depresją i poważnie rozważał
popełnienie samobójstwa. Zmienił zdanie po wysłuchaniu muzyki do opery Wesele Figara Wolfganga Amadeusza Mozarta. Doświadczenia z tym związane opisał w książce Moje życie z Mozartem,
która przyjęła formę listów pisanych do kompozytora. Kluczem do
szczęścia ma być otwarcie się na świat, na życie, na muzykę, słowem na
wszystko to, co dzieje się wokół nas. Jednocześnie należy wsłuchać się w to, co ten
świat ma nam do przekazania.
Tak wypowiedziane słowa zdają się przedstawiać kredo autora, które jest również blisko związane z techniką pisania. Nie opiera się ona bowiem na klasycznym zbieraniu materiałów przed przystąpieniem do pracy. - Nie jestem dziennikarzem. - odpowiada Schmitt. - Siadam, myślę, a następnie wszystko spisuję. - Dzięki temu jego książki pełne są tej filozoficznej witaminy, narracji popartej własnymi doświadczeniami, rozważaniami i wiedzą.
Ostatnie słowa dotyczyły najnowszej książki Schmitta, Odette i inne historie miłosne, która lada dzień miała trafić na rynek Polski. Tematem książki jest, częściowo, rozwinięcie myśli zawartych w liście, który Schmitt otrzymał od swojej fanki na jednym ze spotkań autorskich. Więcej tajemnic nie chciał wyjawić.
Epilog
Tu kończy się relacja, ale życie trwa nadal. I tak, cztery magiczne dni targowe przeszły do historii: wystawcy rozjechali się do domów, odwiedzający pochłaniają pasjami zakupione książki, a po sieci krążą setki zdjęć uczestników z ulubionymi autorami. Jak w kilku linijkach podsumować mnogość opinii, wydarzeń, przewidywań i odczuć jakich byliśmy świadkami i uczestnikami? Jak z nadzieją spojrzeć w przyszłość rynku książki? (Nie)oczekiwanie znów z pomocą przychodzi tytułowy bohater szekspirowskiej Burzy - Prospero.
Jedno jest pewne. Tegoroczne Targi były spektaklem o niezwykłym rozmachu. Chapeau bas dla reżyserów!
wychodzą
Kurtyna
Teraz zniknęły wszystkie czary moje,
Teraz o własnych tylko siłach stoję;
Siły to słabe; dziś od was zależy,
Czy nawa moja z wiatrami pobieży. [1]Jedno jest pewne. Tegoroczne Targi były spektaklem o niezwykłym rozmachu. Chapeau bas dla reżyserów!
wychodzą
Kurtyna
[1] William Shakespeare, Burza, tłum. Leon Ulrich.